Całe życie na diecie ...czyli krótko o załamaniu metabolicznym
Całe życie na diecie...czyli krótko o załamaniu
metabolicznym
Całe życie na diecie...czyli krótko o załamaniu metabolicznym
„Metabolic damage”, zespół wyczerpanych nadnerczy, hipoadrenia, dysfunkcja układu neuroendokrynnego – to skomplikowanie brzmiące nazwy stanu, w którym organizm przestaje normalnie funkcjonować, przełączając się na tryb „przetrwania”.
Jeżeli:
- mimo kolejnej diety, ciągłego ograniczania ilości spożywanych kalorii, coraz większej liczby godzin spędzanych na wyczerpujących ćwiczeniach Twoja waga stoi w miejscu, a nawet wzrasta;
- Twoje ciało nie reaguje na bodźce treningowe tak jak do tej pory;
- odczuwasz brak energii, motywacji, obniżone libido, syndromy przetrenowania;
- przy tym dochodzą problemy ze snem, obniżona odporność, przewlekłe infekcje;
- masz ochotę na słone i tłuste jedzenie,
być może cierpisz właśnie na
załamanie metaboliczne.
Co to jest „metabolic damage”?
Nie jest to jednostka chorobowa
w rozumieniu tradycyjnej medycyny. Nie może być zdiagnozowana tak
jednoznacznie jak niedoczynność tarczycy czy cukrzyca na podstawie
podwyższonych czy obniżonych poziomów hormonów i leczona zgodnie
ze schematami. Jest raczej dysfunkcją, stanem, który może jeszcze
nie dawać objawów choroby, ale już nastąpiło załamanie
prawidłowego funkcjonowania.
Organizm wyczerpany
długotrwałym deficytem kalorycznym przechodzi w „tryb
przetrwania” i zamiast korzystać z energii pochodzącej z
pożywienia, będzie ją magazynował. Jest to mechanizm, który
naszym przodkom - tysiące lat temu - pozwalał przetrwać przy braku
regularnych posiłków.
Mechanizm – czyli jak zepsuć metabolizm
Metabolizm to – najprościej
ujmując – przemiana materii w energię. To, co jemy, musi dostarczyć naszym komórkom
składników odżywczych i energii do utrzymania podstawowych funkcji
życiowych i codziennej aktywności. Gdy dostarczanej energii jest
zbyt dużo w stosunku do naszego zapotrzebowania, organizm ją
magazynuje (tak, w tkance tłuszczowej), gdy za mało – czerpie ze
zgromadzonych zapasów. Stąd prosty rachunek, na którym opiera się
większość diet odchudzających – dostarczaj mniej kalorii niż
potrzebujesz, to schudniesz:
Mniej jedzenia + więcej ruchu = utrata tkanki tłuszczowej
To dlatego tak naprawdę każda dieta
odchudzająca działa! Tylko że każda niestety na krótką metę.
Bo rachunek wcale nie jest taki prosty.
Metabolizm nie działa jak matematyk. On ma za zadanie chronić nasz
organizm, także przed skutkami deprywacji pokarmowej. Zapamiętuje
schemat:
Mniej jedzenia + więcej ruchu = utrzymanie stałej wagi
I zaczyna się przystosowywać.
Zwalnia. Zaczyna magazynowanie składników, których nie dostaje w
wystarczających ilościach. Waga przestaje spadać, może nawet
wzrasta... Może zaczynasz czuć napady głodu, zachcianki, spadek
energii...I frustrację, bo przecież jesteś na diecie, ćwiczysz, a
efektów nie widać. Jeżeli to Twój przypadek, jesteś na pierwszym poziomie "trybu przetrwania".
Wtedy możesz się poddać, rzucić
dietę i wrócić do poprzedniej wagi (lub raczej nieco powyżej) –
lub – jeżeli jesteś ambitny – postanawiasz jeść jeszcze mniej
i/lub ćwiczyć jeszcze więcej.
Jeszcze mniej jedzenia + jeszcze więcej ćwiczeń = utrata tkanki tłuszczowej
Tak, rachunek się zgadza. Waga znowu
jest Twoim przyjacielem. Ale - tylko na pewien czas. Kilka tygodni
później wraca stagnacja. Tyle wysiłków, a jedyne efekty to brak
energii, ciągły głód, nieposkromiona ochota na słodycze i fast
foody? Prawdopodobnie wkroczyłeś na drugi poziom „trybu
przetrwania”.
Czujesz że coś jest nie tak i dajesz
z siebie wszystko. Jesz coraz mniej, ćwiczysz coraz więcej.
Efekty? Niestety nie takie jakich się
spodziewałeś: poziom energii i libido bliski zeru, zaczynasz czuć
dolegliwości żołądkowo-jelitowe, zgagę, zaburzenia snu,
nastroju, takie jak lęk i depresja. Zanika miesiączka (jeżeli
jesteś kobietą), za to ciągle powracają infekcje. Co gorsza, waga
stoi w miejscu, lub nawet wzrasta! Możesz czuć się „opuchnięty”
i wzdęty.
To właśnie „metabolic damage”.
Trzeci etap „trybu przetrwania”.
Pojawiają się zaburzenia hormonalne
(nadnercza i tarczyca!), niedobory witamin, minerałów.
Jak to naprawić?
Niestety wcale nie tak łatwo.
Generalną zasadą wychodzenia z każdej diety odchudzającej jest
stopniowe zwiększanie liczby kalorii, który to etap powinien trwać
tyle ile sama dieta. To pozwala utrzymać jej efekty i uniknąć "efektu jojo". Czyli 4 tygodnie diety = 4 tygodnie stopniowego
zwiększania liczby spożywanych kalorii aż do stanu, w którym jest
ona równa zapotrzebowaniu organizmu.
Co jednak robić w sytuacji gdy dieta
trwa kilka lub kilkanaście lat?
Przede wszystkim przerwać błędne
koło. Przestać „mniej jeść, ćwiczyć więcej”. To już nie
działa i jedynymi efektami będzie pogłębianie dysfunkcji.
Najlepiej w tym momencie zgłosić się do specjalisty – dietetyka
lub dobrego trenera personalnego. Nie ma lekarstwa na zniszczony
metabolizm. Jedyne wyjście to zmiana diety i podejścia do ćwiczeń. Im krócej trwała dieta, tym masz większe szanse wyjścia z niej bez szwanku.
Jeżeli jesteś na pierwszym poziomie
„trybu przetrwania”, potrzebujesz zwiększenia podaży kalorii –
zamiast jeść mniej + ćwiczyć więcej, możesz: jeść mniej +
ćwiczyć mniej lub jeść więcej + ćwiczyć więcej.
Na drugim poziomie sprawdzi się raczej
metoda jeść mniej + ćwiczyć mniej przez 2-3 tygodnie, po czym
przejście do fazy jeść więcej + ćwiczyć więcej. By przywrócić
równowagę układu nerwowego i hormonalnego, warto zadbać
szczególnie o relaks i regenerację. Zabiegi odnowy biologicznej,
masaże, sauna, spacery, odpoczynek i drzemki w ciągu dnia, a także
kontakty z bliskimi i sex – pomogą obniżyć poziom hormonu stresu
i w ciągu kilku miesięcy wrócić do formy.
Ostatni poziom wymaga znacznego
ograniczenia dotychczasowej aktywności fizycznej. Zamiast
wyczerpujących sesji treningowych – aktywny wypoczynek, zamiast
godzin intensywnego kardio - spacery, a ciężkie treningi siłowe
warto zastąpić np. treningiem funkcjonalnym. Ilość spożywanych
kalorii lepiej zwiększać stale, ale stopniowo – nagły powrót do
„normalnego” jedzenia może skutkować gwałtownym przybraniem na
wadze.
Warto skonsultować się z lekarzem,
który zleci badania hormonalne i – jeżeli to konieczne – zaleci
stosowanie odpowiednich hormonów lub suplementów.
Metabolic damage dotyczy
niestety coraz większej liczby osób. W mediach promowane wszystko,
co „fit”, „zdrowe”, „beztłuszczowe”, a kaloryfer na
brzuchu staje się wyznacznikiem dobrej formy i pozycji społecznej.
Presja jest naprawdę duża, internet pełen „diet cud” a
fitness kluby - „nowych programów treningowych”.
Warto jest dbać o zdrowie,
sylwetkę i formę fizyczną, zachowując przy tym jednak zdrowy
rozsądek, słuchając rad specjalistów i przede wszystkim –
własnego organizmu, żeby nie dopuścić do powstania szkód,
których naprawa wymagać będzie wiele czasu, wytrwałości i przełamania wielu oporów psychicznych.
Komentarze
Prześlij komentarz